Król jest jednak nagi
Baśń "Nowe szaty króla" w dzieciństwie śmieszyła mnie do łez, zwłaszcza gdy zbliżało się zakończenie..
Próżny, mający słabość do drogich strojów król, zamówił drogą szatę u tkaczy- oszustów. Ubiór miał być wykonany z niezwykłej tkaniny. Niewidocznej dla oczu głupców i osób niezdolnych do sprawowania swojego urzędu. W rzeczywistości sprytni tkacze nie robili nic. Dworscy posłańcy, nie chcąc się narazić królowi ani ośmieszyć, przyjmują opowieści tkaczy, gdy tamci pokazują im efekty swojej pracy. Ostatecznie król prezentuje się równie próżnym poddanym w "nowej garderobie"...Ludzie, mimo że widzą nagość króla, prześcigają się w zachwytach...Nie mają odwagi przyznać, że w rzeczywistości władca nic na sobie nie ma. Jedynie małe dziecko w tłumie krzyknęło "Król jest nagi"!!! Jednak poddani dalej boją się głośno powiedzieć prawdę.
Dzisiaj ta historia już mniej mnie śmieszy. Kilka razy moje życie poszybowało w tę bajkową rzeczywistość. Już współczesną. Czym zapłacili poddanym współcześni tkacze rzekomych niewidzialnych szat? Kilogramem świętego spokoju, okraszonego przekonaniem: "Nie baw się w idealistę, i tak świata nie zbawisz." Może jeszcze tym, że lepiej się nie wychylać, bo kilogram świętego spokoju rozbije się w drobny mak.
Rok 2012. Slot Art Festiwal, impreza bez przemocy, alkoholu i narkotyków. Mogę zostawić plecak wraz z portfelem w namiocie. Mam pewność, że nikt go nie ruszy. Nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Pewnego dnia, gdy stałam w kolejce pod prysznic, kobieta uderzyła w twarz swoją nastoletnią córkę. W tłumie, przy wszystkich. Obok stały osoby pełniące dyżur porządkowy. Ale nikt nie zareagował. Król jest nagi? Broń Boże... Zszokowało mnie to udawanie, że absolutnie nic się nie dzieje. Wiedziałam jednak, że moja indywidualna reakcja w niczym nie pomoże, a nawet zaszkodzi. Poszłam więc do dowódcy ochrony. Zapytał, czy naprawdę chcę wezwać policję? O co to halo, przecież ludzie nie jeden raz dostają w tyłek i żyją...Policja przyjedzie, a ja dostanę mandat za wezwanie w tak błahej sprawie.. W końcu dupa nie szklanka, twarz też... Poprosiłam więc o puszczenie komunikatu z głównej sceny. O publiczną informację, że taka sytuacja miała miejsce, i jest to niedopuszczalne. Żeby reagować, gdy ktoś coś takiego widzi. I gdy wydarzy się po raz drugi, nie pozostanie bez echa. Tyle wówczas mogłam zrobić.
Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek komunikat został ogłoszony...Po powrocie do domu skontaktowałam się z Niebieską Linią. Czy naprawdę jest tak, że policja może ukarać za takie zgłoszenie? Absolutnie nie!!!
Rok 2018. Kilka dni po Bożym Narodzeniu. Jestem na Mszy Świętej u Paulinów. Okres Bożego Narodzenia to szczególny czas. Ludzie odwiedzają swoich krewnych, żegnają wieloletnie spory. Bywa, że po długich latach rozwodu z Kościołem przychodzą pojednać się z Bogiem...Przynajmniej u niektórych taka myśl kiełkuje. Czy się to wydarzy, to już zależy od wielu czynników. Dlaczego ludzie odwracają się od Kościoła, czasem w bardzo spektakularny sposób? Jednym z powodów może być przedstawianie Boga jako wrednej i groźnej 'bozi', która ciska gromy za każde niewypełnienie Prawa. Nieszczęśliwe porównania Boga do naszych ziemskich rodziców, którzy, nawet gdy się starają, nigdy nie będą idealni jak sam Bóg. Spojrzenie na kobietę jak na "ozdobę", a nie pełnoprawnego partnera. Z tym się wiąże ciche przyzwolenie na przemoc wobec kobiet i dzieci. Wiele osób duchownych i świeckich, a a także z innych denominacji, protestuje przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Dziękuję Bogu za ich zdrowy rozsądek. Dziękuję im samym za to, że nie boją się krzyknąć: "Król jest nagi"! Nawet, gdy wszyscy inni pukają się w głowę.
Kazanie z okazji dnia Świętej Rodziny było powiedziane w mniej więcej takim tonie: Klapsy są zakazane prawnie, nad czym ksiądz bardzo ubolewa, gdyż to uznana, metoda wychowawcza. Nie dowiedziałam się przez kogo uznana... Można uderzyć z miłości. Tak, dokładnie takie sformułowanie padło. Klapsy to nie przemoc, 'prawdziwe bicie' tak. Wszystko okraszone teologicznymi argumentami. Wtedy przez moją głowę przemknęło wiele pytań:
Gdzie zaczyna się granica między 'tylko' klapsem a 'prawdziwym' biciem? Czy pani, która na Slocie uderzyła córkę w twarz przy kilkudziesięciu innych osobach, dokonała 'tylko klapsa', czy 'prawdziwego bicia'- bo przecież siła uderzenia w twarz nie jest powalająca, krew się nie polała...? Czy 'tylko klaps' nie jest następstwem: W pierwszej chwili utraty kontroli nad emocjami, w kolejnej krzyków, szarpaniny i nierzadko wyzwisk? A czasem jedynie manifestacją siły kogoś większego i fizycznie silniejszego nad słabszym i mniejszym. Czego "uczy" jakiekolwiek bicie, wyzwiska, szarpanie? Że silniejszy fizycznie wygrywa. Że silniejszy może naruszać granice słabszego. Ma do tego prawo, ponieważ jest silniejszy fizycznie. Może naruszać granice innych w związku z tym prawem. Skarżenie się słabszego i jego argumenty można podważyć. Dlaczego? Bo jest słabszy i zależny od silniejszego, więc niech siedzi cicho. Myślałam, że starszy ksiądz, wykształcony, oczytany, wie o tym. A jednak się pomyliłam.
Chciałam zapytać księdza, po co to było? I czy w ogóle pomyślał, jak się czują w takiej sytuacji ludzie, którzy to słyszą...Co jeśli ktoś z obecnych wiernych doświadczał 'tylko klapsów' jako dziecko- z jakiejkolwiek okazji. W towarzystwie i sam na sam. Z powodu "nieodpowiedniego" ubioru, albo dlatego, że nie tak jak należy trzyma sztućce przy jedzeniu. I jeszcze ci, którzy doświadczyli 'prawdziwego bicia' dowiedzieli się, że przyczyną ich traumy było...To że ich rodzice nie stosowali klapsów. Bo gdyby je stosowali, nie musieliby używać 'prawdziwego bicia'. Co czują bite żony i mężowie, którzy słyszą "można uderzyć z miłości"? Jednak ksiądz bardzo szybko poszedł i nie było możliwości podjęcia rozmowy.
Gdyby nie to, że miałam pilne spotkanie, poszłabym na policję. Publiczne namawianie do czynów niezgodnych z prawem jest karalne. Postanowiłam jednak napisać do księdza list, oczywiście nie anonimowy. Po kilku miesiącach dostałam odpowiedź...Za pośrednictwem osoby trzeciej. Spodziewałam się, że różowo nie będzie. Ale nie spodziewałam się tak lekceważącego tonu odpowiedzi. Przytoczę cytat: "Zdaje sobie sprawę jak wąski horyzont myślenia zawładnął Pani umysłem, równy intrygującym ulicznych manifom kobiet z obecnością krzykliwych akademickich nauczycieli! " No więc zostałam postawiona w jednym rzędzie z kobietami krzyczącymi na manifach... Zupełnie nie rozumiem tej logiki wypowiedzi. Ja nie podejmowałam rozmowy drogą uznaną przez niektórych współcześnie za jedyną słuszną, czyli: Księdza ton jest równy krzykliwym hierarchom, którzy za wszelką cenę chcą zagłuszyć skandal pedofilli i zamaskować słodkimi perfumami smród, jaki po nim pozostał. A mogłabym...
Nie jestem wrogiem Księdza. Nie było moją intencją atakowanie kogokolwiek. Chciałam jedynie zaznaczyć, że jako osoba która z przemocą miała do czynienia wielokrotnie, poczułam się dotknięta. Nie tylko ja. Chciałam zapytać, czy powiedziałby to samo, gdyby wiedział, że słuchają tego ofiary przemocy domowej? Odpowiedź otrzymałam:
"Na liczne Pani uwagi nie zamierzam odpowiadać, ani zaprzeczać - jakobym nie znał się na wychowaniu, choć trójkę młodszego rodzeństwa i liczne lata dydaktyki z młodzieżą były piękną szkołą wzajemnej konfrontacji. Wypraszam sobie natomiast przypisywanie mi rzekomych szkód, które wyrządziłem takim jak Pani z Mężem przez trwanie przy nauce ewangelicznej i głęboko utrwalonej Tradycji Kościoła. Lat 56 temu przyjąłem za dewizę życia słowa psalmisty Dawida: Boże nie odejmuj od ust moich słowa prawdy (ps 119, 43). Mam nadzieję, że odesłanie mnie z Pani pozwu - przed ludzkie trybunały - to byłby honorowy zaszczyt - niczym odgrzebywanie żołnierzy wyklętych z kurhanów nienawiści."
Rzekomych Szkód, które wyrządziłem takim jak pani... Nie przeszło przez usta wyrażenie 'ludziom zranionym przez sprawców przemocy domowej'...
Nie planowałam też żadnego odsyłania przed ludzkie trybunały, ani odgrzebywanie żadnych kurhanów nienawiści... A jeśli się nie zrozumieliśmy (choć nie wiem czego tu nie rozumieć, gdy padają takie słowa...), wyjaśnienia sobie pewnych rzeczy drogą prostej, życzliwej konwersacji.
Chyba księdza wyobraźnia poniosła z tymi kurhanami i trybunałami... Ale jeśli te 'ludzkie trybunały' to dla księdza taka nobilitacja, to sprawę upubliczniam. Proszę jednak o wyważone komentarze... Moim celem nie jest obrażanie kogokolwiek, a zwrócenie uwagi na bardzo ważny problem:
PRZYZWALANIE NA JAKĄKOLWIEK PRZEMOC PRZEZ OSOBY WYKONUJĄCE ZAWODY ZAUFANIA PUBLICZNEGO. WYPOWIADAJĄCE SIĘ Z POZYCJI AUTORYTETÓW. W KOŚCIELE I POZA NIM. UDAWANIE, ŻE PROBLEMU NIE MA. BRAK JAKIEJKOLWIEK REAKCJI.
Moją intencją było wzbudzenie dialogu. Jednak ksiądz z 'takimi jak my' nie zamierza nawet dyskutować.
Długo miałam wątpliwości, czy tę sprawę w ogóle upubliczniać. Nie mam nagrań. Nie chodzę na mszę po to żeby nagrywać to co mówią księża i później komentować.
Padło jeszcze uzasadnienie teologiczne:
"Śpiewamy z radością rzewną polską pieśń Serdeczna Matko, zakazaną przez niemieckich nazistów, gdzie w 5 zwrotce jest zapis: Bo kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do Matki uciecze. Ma ona swoją wymowę, choć ją komentowałem wyłącznie w odniesieniu do roli duchowej Najśw. Maryi Panny." Czasem zastanawiam się, ile herezji jeszcze pozostało w naszych kościołach. czy nie objawia się ona w przedstawieniu Boga jako 'ojca który siecze', a Matka Boża musi tych biednych ludzi ratować przed rozgniewanym Ojcem...
Dlaczego tak uparcie stawiamy znak równości pomiędzy tym, co jest tradycją i zabytkiem kultury- ale już zabytkiem- a objawioną prawdą?
Argumenty ofiar przemocy domowej, a także tych, którzy pracują z osobami dotkniętymi przemocą, zawsze łatwo podważyć. Zawsze można powiedzieć, że ofiara przemocy 'mówi w emocjach', 'wyrywa wypowiedź z kontekstu', 'przesadza'. Że nie docenia Tego, który tak bardzo się poświęca dla rodziny...(no przecież ma prawo się zdenerwować!) I jeszcze- nieśmiertelny argument o bezstresowym wychowaniu... Przytaczany zwykle przez tych, którzy nie przeczytali w tym temacie ani jednej książki.
Jednak są tacy, którzy nie boją się przyznać, że "Król jest nagi"! Nawet, gdy oblepi się figowymi listkami, one w końcu spadną.
Ponieważ przez bardzo długi czas nie otrzymałam odpowiedzi, zwróciłam się do delegata zakonnego, związanego z inicjatywą Zranieni w Kościele. Ów ksiądz z życzliwością odpowiedział na moją prośbę o reakcję, także przeprosił, jednak... Zasugerował, że użyłam "określonych słów wyrwanych z kontekstu".
Czy mój list był w tonie osób krzyczących na manifach? Czy był rażący, uwłaczający? Czytelnicy sami osądzą. Treść mojego listu umieszczam na profilu @ Doprawdyblog. Na pewno tak tej sprawy nie zostawię.
Dodaj komentarz